Szablon pobrany z

piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 6.


- Kiedy wychodziłam ze sklepu przechodząc przez ulicę. Nagle zgasły latarnie. Przez chwilę chciałam się wrócić, ale poszłam dalej - Przez chwilę milczałam. Chciałabym wyjawić choć trochę z mojej przeszłości, John wie że to zmyślonę, a przyjaciółki kłamiąc robię to dla ich dobra.


- Gdy szłam nie rozglądałam się. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. - Nagle do mojej głowy weszły wszystkie wspomnienia.


Wspomnienie...


Powoli otwierałam oczy. W mojej głowie szumiało. Nic nie słyszałam tylko szum liści. Poczułam gdy ktoś łapie mnie za nogi i ciągnie. Biegnął. Tak szybko jakby ktoś go gonił. Nagle stanął. Moje plecy tak jak i reszte ciała niemiłosiernie bolało. Nie mogłam się ruszyć. Widziałam tylko błyszczące z podniecenia oczy i jego ręcę ściągające ze mnie spodnie...


Koniec wspomnienia.


Kiedy sobie o tym przypomniałam zaczęłam się trząść i z bezsilności upadłam na podłogę. Wpadłam w histeryczny płacz. Czułam jakby to ponownie się zdarzyło. Poczułam jak ktoś przytula mnie do siebie. Teraz chciałam być sama. Sama z płaczem.


Szybko ruszyłam wbiegając do mojej sypialni. Zakluczyłam drzwi wchodząc do łazienki. Pierwsze co mi się wrzuciło w oczy było lustro. Zwinełam pięść i zbiłam szybę. Był huk i małe kawałki szkła rozsypały się na kafelki. Wziełam jedną i nagle poczułam jak ktoś mnie odciąga postrząsając mnie i uderzając w twarz.


Wtedy ujrzałam Johna. Jego wzrok nic nie mówił. Nie był zły, wściekły, rozczarowany, tylko smutny. Za nim ujrzałam Madisson i Arianę. Widziałam jakby miały za moment się rozpłakać. Podeszły do mnie i mocno mnie przytuliły jakbym miała za moment im uciec. Po paru chwilach oddałam uścisk.


Po moim nagłym wybuchu płaczu mineła jakaś godzina. Dziewczyny bardzo się o mnie martwiły, a tego właśnie chciałam uniknąć. John tłumaczył im, że się mną zaopiekuję po kilku minutach się zgodziły. Teraz jestem sama w pokoju. Leżę i patrzę przez okno. Dlaczego akurat teraz musiało to nadejść. Coś innego chciałam wymyślić, a wyszło zupełnie inaczej, kiedy usłyszałam jak otwierają się drzwi zamknęłam szybko oczy udawając że śpię. Nie chciałam teraz z nim rozmawiać, patrzec na niego i się tłumaczyć. Nawet nie wiedziałam co powiedzieć. Nawet nie wiedziałam czy będzie wściekły na mnie czy nie. Poczułam jak ugina się łóżko i jego ręce oplatając moje ciało. Nawet teraz pomyślałam. I ścisnełam mocno powieki. Odwrócił mnie w swoją stronę i uderzył w twarz.


-Jak mogłas mnie tak upokorzyć. Teraz myślą, że na prawdę coś ci robię.


Kolejne uderzenie w twarz.


-Jeśli myślalaś, że tak ich przekonasz do mojej nie winności to byłaś w błędzie.


I kolejne, kiedy chcialam coś powiedzieć. Zamknął moje usta swoją ręką. Wyrywałam się i dusiłam. Mineło kilka minut, kiedy mogłam złapać powietrzę. Z moich oczu jak zawsze leciały łzy.


Podszedł do ściany i uderzył ręką w ściane. Patrzył na mnie z nie nawiścią.


-Będę spał w gościnym - Powiedział z jadem w głosie i ruszył w stronę drzwi.


Kiedy mogłam miec pewnośc, że go już nie ma. Usiadłam pod ścianą i zaczełam szlochać. Żeby zagłusić ból, który w tym momencie czułam. Zaczełam ciągnąć za swoje włosy. Wiem dziwny sposób, ale chciałam, aby na chwile przestało boleć. Nie miałam przy sobie zyletki. Dziewczyny wszystkie rzeczy ostre, które były w łazience wyrzuciły. Nie wiem ile minut mineło. Może 15, pół godziny, albo 2. Kiedy już nie miałam siły na nic. Położyłam się na podłodzę moje powieki zamkneły się i odpłynełam w sen.




Oczami Justina.


Obudziła mnie Sel, która całowała mnie w szyję. Nadal byłem na nią zły. Wczoraj przez reszte wieczoru nie chcialem z nią rozmawiac. Jak mogło jej cos takiego przyjśc do głowy. Nigdy jej nie zdradziłem, nie zdradzam i nie mam zamiaru.


- O już się obudziłeś - Usłyszałem jej przesłodzony głos.


- Taa jak ktoś mnie obudził? - Powiedziałem wstając z łóżka rozciągając się.


- Nie mów że ci się nie podobało - Spojrzałem na nią i zauważyłem że była w samej bieliźnie przygryzając wargę. Przewróciłem oczami i poszłem do łazienki.


Kącząc śniadanie wziołem kluczyki od samochodu i szedłem w strone wyjścia.


- Nawet nie powiesz, że wychodzisz? - Usłyszałem głos Sel. Od tamtej rozmowy sypialni nie odezwaliśmy sie do siebie słowem.


- Wychodzę - Powiedziałem i ruszyłem w stronę wyjścia. Nagle zadzwonił mój telefon. Przewróciłem oczami.


- Halo - Powiedzialem nawet nie spojrzałem na wyświetlaczu kto dzwonił.


- Cześc Justin. Przeszkadzam - Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na ekran.


- Nie, nie szefie to znaczy...


- Spokojnie - Zaśmiał się.


- Myślałem, że już wyjechałeś?


-Tak, dzwonie właśnie z samolotu.Znalazłeś już pracę?- Zapytał.


-Nie jeszcze nie - Powiedziałem lekko wzdychając opierając się o blat.


-A to dobrze - Powiedział klaskając dłońmi. Zmarszczyłem brwi.


-To znaczy, aaa bo nie powiedziałem. Prawopodobnie załatwiłem Ci pracę. Jeszcze dokładnie nie wiem, ale mój kolega musi zrezygnować z pracy ochroniarza, więc od drazu pomyślałem o Tobie.


-Naprawdę? - Powiedziałem zaskoczony. Zaśmiał się.


-To jeszcze nie pewne. Bo te Państwo oni jeszcze o tym nie wiedzą.


-To znaczy...


-Tak jesteś pierwszy. Dokładnie dam ci znać, zadzwoniłem ponieważ mam wyrzuty, że tak nagle musiałeś opuścić pracę.


-Nie rozmawiajmy o tym dziękuję. - Uśmiechnąłem się.


-Jeszcze nie masz za co - Ponownie się zaśmiał. Ok, muszę kączyć do usłyszenia.


-Tak, dziękuję, narazie. - Byłem kompletnie zaskoczony. Nie sądziłem że tak szybko mogę znaleźć kolejną pracę. To znaczy jeszcze nie znalazłem, ale mój urok osobisty mi w tym pomorze. Zaśmiałem się do siebie i poszedłem do Sel jej o tym powiedzieć. Kiedy uśmiechnięty wchodziłem na górę mój uśmiech od drazu zbladł.


Oczami Juli.


Kiedy się obudziłam. Przez chwilę zastanawiałam się dlaczego spałam na podłodzę. Wszystkie wydarzenia z wczoraj, weszły w moją głowę. Ujawniłam im trochę z mojej przeszłości. Chociaż nie wiem czy się domyślili, lepiej nie. Chociaż cieszę się, że John niczego się nie domyślił. Nie wiem czy poczułam się lepiej, ale już nic im nie mogę powiedzieć. Od dzisiaj muszę pilnować to co mówię. Chociaż wiem, że dziewczyny będą chciały wyjaśnienia.


Właśnie brałam prysznic. Wychodząc z łazienki natknełam się na Johna, który rozmawiał przez telefon, kiedy usłyszał otwierane drzwi zakączył połączenie z nieodgadnionym wyrazem twarzy przeszedł koło mnie. Jakby wogóle mnie nie było. Już go wcale nie rozumiałam. To nie to, że nie ciesze się, że w tym momencie mi nic nie zrobił, lecz jego zachowanie było męczące z miłego potrafi od drazu być brutalny. Chciałabym, aby był taki jak kiedyś, nim zostaliśmy małżeństwem. Wziełam z nocnej szafki swój telefon i poszłam na dół robić śniadanie.


Gdy smarowałam kanapki, usłyszałam dzwonek do drzwi. Wytarłam ręcę w ręcznik i poszłąm otworzyć. Szczerze uśmiechnęłam się na widok mojego ochroniarza. Pocałowałam go w policzek i wpuściłam do środka. Trochę zdziwił mnie fakt, że tu był, ponieważ miał jeszcze kilka dni wolnego.


-Hej Jul pewnie dziwi Cię, że tu jestem - Powiedział i uśmiechnął się lekko - Zaśmiałam się.


-Skąd wiedziałeś? Czyżbyś czytał mi w myślach - Powiedziałam rozbawiona i lekko go sztuchrnęłam w ramię. Nawet nie poruszył się milimetr.


-Powiecmy, że Cię znam - Powiedział uśmiechnięty biorąc 1 kanapkę.


-Ej, a gdzie proszę - Powiedziałam z udawaną złością i się zaśmiałam. Gdy chciał coś powiedzieć ze schodów przybiegnął John.


-Słyszałem, że ktoś dzwonił - Gdy to powiedział dopiero zauważył że z nami w pomieszczeniu był Keny. Zmarszczył brwi i przez chwile myślał. Po raz kolejny dzisiejszego ranka się zasmiałam, nie wiem czemu mialam dzisiaj dobry humor zwłaszcza, kiedy przyszedł Keny. Czułam, że od dzisiaj się coś zmieni. Że będę szczęśliwa i częściej uśmiechnięta. Spojrzeli na mnie i podeszłam do Johna przytulając go.Był tak samo mocno zaskoczony jak ja. Spojrzałam w jego tęczówki i po raz pierwszy zauważyłam swoje odbicie w jego oczach. Patrzyłam lekko uśmiechnięta jak zahipnotozowana. Nie wiem co było w nich tak nie samowitego, ale nie mogłam oderwać od dnich wzroku.


Gdy tak na siebie patrzyliśmy dopiero głos Kennego przywrócił nas do rzeczywistości.


-Jeju, jacy wy słodcy - Powiedział rozmarzonym głosem wpatrując się w nas, jakbyśmy byli idealnym przykładem małżeństwa. Pokręciłam z rozbawienia głową i się zapytałam.


-Co u Diany? Jak ona się czuje? Jest zdrowa? Wracasz do pracy? - Powiedziałam podekscytowana.


-Właściwie muszę zrezygnować z pracy - Gdy to powiedział, zaśmiałam się. Myślałam, że żartuję. Ale gdy nic nie mówił, ani się nie śmiał. Wiedziałam, że mówi serio. Posmutniałam. Lubię spędzać z nim czas. Traktowałam go jak swojego dziadka, którego nie miałam. Zmarł na zawał, kiedy miałam kilka miesięcy. Przerwał moje rozmyślenia jego głos.


-Może przejdźmy do salonu i porozmawiajmy - Zaproponował.


Weszliśmy do salonu i usiedliśmy.


-Dlaczego chcesz odejść? - Zapytałam i dodałam.


-Chcesz więcej czasu spędzać ze swoją żoną? Rozumiem zostaniesz tyle wolnego ile będziesz chciał. Możemy Ci więcej płacić i ... - Pokręcił głową i odpowiedział.


- Nie, nie. Tu nie chodzi o pieniądze czy czas. Wiecie, że Diana miałą ciężką operację?


-Ale z nią jest wszystko w porządku? - Powiedziałam łamiącym się głosem.


-Tak tak, ale potrzebuję odpoczynku,  kolejny zawał może oznaczać śmierć. Nie chce by czym kolwiek się martwiła. Pojedziemy na razie na pół roku do Australi.


Rozumiałam ich. Chcieli zapomnieć, odpocząć. 3 lata temu stracili swoją 12 letnią córkę. Kiedy przechodziłą na drugą stronę przez pasy była mgła i samochód nie zauważył jej. Z wielka siłą jechał i przygniótł ją do muru. Jej śmierć była bolesna. Umierałą na ich oczach. Widzieli jak cierpiała, płakała, wołała o pomoc, aby ją z tamtąd wyciągneli, ale z każdą sekundą jej organizm słabnoł i nie przeżyła.


Przez 2 lata jego żona popadłą w depresje. Nie wychodziłą z pokoju, nie jadła, nie spała. Tylko płakała. Kenny również cierpiał. Bolało go to, ale nigdy tego nie pokazywał. Chciał, aby wszyscy spostrzegali go silnego. Depresja jego żony dała mu siłę. Siłę, aby był silniejszy, aby się nie poddał i pomókł swojej żonie. I to dały rezultaty. Kilka miesięcy temu z niej wyszłą. Nie do końca, ale zaczęła wychodzić z domu i próbować się uśmiechnąć. Moje rozmyślenia przerwał głos Johna.


- Co!!! Chyba sobie żartujesz - Z orientacji zmarszczyłąm brwi. John wstał i chodził po pokoju.


- Przepraszam, ale zrozumcie - Powiedział ze skruchą w głosie.


- Nie - Ponownie krzyknął. Jego oczy zrobiły się czarne. Widziałam już go takiego, ale zawsze przy kimś się kontrolował.


- Myślę, że to dobry pomysł - Obydwaj się na mnie spojrzeli. Próbowałam zignorować wzrok Johna. I martwić się nim później co mi zrobi. Całą swoją uwagę skupiłam na Kennym.


- Rozumiem, że chcecie wyjechać odpocząć i zapomnieć. Nie wiem jakbym zachowała się na waszym miejscu. Na pewno nie byłaby taka silna jak wy - Uśmiechnęlam się.


- Myślę, że wyjazd dobrze wam zrobi. Będziecie w innym miejscu, inne możliwości. I inne życie.


- Dziękuję Jul. Bałem się tu przyjść i wam o tym powiedzieć - Wtedy spojrzał na Johnego.


- Taa, i co teraz? Sobie wyjedziesz, a kto będzie pilnował Juli?


- Mnie nie trzeba pilnować!!! - Krzyknęłam zabolały mnie jego słowa. - Nie jestem dzieckiem umiem o siebie zadbać.


- Ale moja żona nie będzie pracować. Musi mniec ochronę. Zarabiam wystarczająco, abyś żyłą jak księzniczka.


W myślach się zasmiałam i dodałam " znęcał się nad dnią, kiedy będziesz zdenerwowany" John podszedł do mnie i objoą ramieniem.


- Kochanie zrozum twoje bezpieczeństwo jest dla mnie ważniejsze niż swoje - I znowu zaczął udawać.


-John to piękne, że się o nią troszczysz Julio jesteś prawdziwą szczęściarą. A o ochrone nie musicie się martwić. Jesli pozwolicie to mój przyjaciel wraz z córką wyjechał. Ona również miala ochroniaża, który stracił pracę. Przez dobre kilka lat się nią zajmował. Justin dobrze zajmował się Kat. Edmund był z niego zadowolony.


Gdy usłyszałam imię Justin, nagle zrobiło mi się strasznie ciepło. Na wspomnienie jego imienia lekko się usmiechnęłam.


-Taak jakiś staruszek po emeryturze będzie przy Juli - John zakpił.


Kenny się zaśmiał - Z tego co wiem to Justin ma 37 lat i jest żonaty, więc nie masz się o co martwić. - I mrugnął w moją stronę. Lekko się zarumieniłam. Sama nie wiedziałam dlaczego, ale chciałabym go poznać.


Oczami Johna.


Nie podobał mi się ten pomysł z nowym ochroniarzem. Bałem się, że Julia się w nim zakocha, albo odwrotnie. Chciałem mieć ją tylko dla siebie. Ona była, jest i będzie moja. Na zawsze. Nikt nigdy nie będzie jej miał. Wczorajsza sytuacja dała mi trochę do myslenia, kiedy opowiadała w pierwszej chwili myslałem, że żartuje. Że to wszystko zmyśliła, ale potem strach w jej oczach. Zmiękłem, ale nie mogłem dać poznać po sobie, że jej uległem. To ona ma się mnie słuchac, a nie odwrotnie.


- I co o tym myślicie? - Zapytał Kenny.


- Najpierw musimy go poznać, a potem zdecydujemy - Odparłem.


- Ok, więc zadzwonię do Edmunda jeszcze dzisiaj i dam wam znać.


Uśmiechnął się, jeszcze chwile pogadaliśmy i Julia poszła zamknąć za nim drzwi. Wracała z usmiechem na twarzy to mnie nie za po koiło.


- A ty co się tak uśmiechasz? Co będziesz kolejnemu dawała - Nie mogłem wytrzymać, podszedłem do niej i uderzyłem ją z całych sił. To było śilniejsze odemnie.


Zostawiłem ją tak na ziemi i wyszedłem trzaskając drzwiami. Zapaliłem papierosa wsiadłem do samochodu i odjechałem z piskiem opon.
 

2 komentarze

  1. Ajj się fajnie zapowiada:D haha ej,a może coś o Malinkach? Haha nid naprawde świetnie ci idzie♥

    OdpowiedzUsuń