Szablon pobrany z

piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 6.


- Kiedy wychodziłam ze sklepu przechodząc przez ulicę. Nagle zgasły latarnie. Przez chwilę chciałam się wrócić, ale poszłam dalej - Przez chwilę milczałam. Chciałabym wyjawić choć trochę z mojej przeszłości, John wie że to zmyślonę, a przyjaciółki kłamiąc robię to dla ich dobra.


- Gdy szłam nie rozglądałam się. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. - Nagle do mojej głowy weszły wszystkie wspomnienia.


Wspomnienie...


Powoli otwierałam oczy. W mojej głowie szumiało. Nic nie słyszałam tylko szum liści. Poczułam gdy ktoś łapie mnie za nogi i ciągnie. Biegnął. Tak szybko jakby ktoś go gonił. Nagle stanął. Moje plecy tak jak i reszte ciała niemiłosiernie bolało. Nie mogłam się ruszyć. Widziałam tylko błyszczące z podniecenia oczy i jego ręcę ściągające ze mnie spodnie...


Koniec wspomnienia.


Kiedy sobie o tym przypomniałam zaczęłam się trząść i z bezsilności upadłam na podłogę. Wpadłam w histeryczny płacz. Czułam jakby to ponownie się zdarzyło. Poczułam jak ktoś przytula mnie do siebie. Teraz chciałam być sama. Sama z płaczem.


Szybko ruszyłam wbiegając do mojej sypialni. Zakluczyłam drzwi wchodząc do łazienki. Pierwsze co mi się wrzuciło w oczy było lustro. Zwinełam pięść i zbiłam szybę. Był huk i małe kawałki szkła rozsypały się na kafelki. Wziełam jedną i nagle poczułam jak ktoś mnie odciąga postrząsając mnie i uderzając w twarz.


Wtedy ujrzałam Johna. Jego wzrok nic nie mówił. Nie był zły, wściekły, rozczarowany, tylko smutny. Za nim ujrzałam Madisson i Arianę. Widziałam jakby miały za moment się rozpłakać. Podeszły do mnie i mocno mnie przytuliły jakbym miała za moment im uciec. Po paru chwilach oddałam uścisk.


Po moim nagłym wybuchu płaczu mineła jakaś godzina. Dziewczyny bardzo się o mnie martwiły, a tego właśnie chciałam uniknąć. John tłumaczył im, że się mną zaopiekuję po kilku minutach się zgodziły. Teraz jestem sama w pokoju. Leżę i patrzę przez okno. Dlaczego akurat teraz musiało to nadejść. Coś innego chciałam wymyślić, a wyszło zupełnie inaczej, kiedy usłyszałam jak otwierają się drzwi zamknęłam szybko oczy udawając że śpię. Nie chciałam teraz z nim rozmawiać, patrzec na niego i się tłumaczyć. Nawet nie wiedziałam co powiedzieć. Nawet nie wiedziałam czy będzie wściekły na mnie czy nie. Poczułam jak ugina się łóżko i jego ręce oplatając moje ciało. Nawet teraz pomyślałam. I ścisnełam mocno powieki. Odwrócił mnie w swoją stronę i uderzył w twarz.


-Jak mogłas mnie tak upokorzyć. Teraz myślą, że na prawdę coś ci robię.


Kolejne uderzenie w twarz.


-Jeśli myślalaś, że tak ich przekonasz do mojej nie winności to byłaś w błędzie.


I kolejne, kiedy chcialam coś powiedzieć. Zamknął moje usta swoją ręką. Wyrywałam się i dusiłam. Mineło kilka minut, kiedy mogłam złapać powietrzę. Z moich oczu jak zawsze leciały łzy.


Podszedł do ściany i uderzył ręką w ściane. Patrzył na mnie z nie nawiścią.


-Będę spał w gościnym - Powiedział z jadem w głosie i ruszył w stronę drzwi.


Kiedy mogłam miec pewnośc, że go już nie ma. Usiadłam pod ścianą i zaczełam szlochać. Żeby zagłusić ból, który w tym momencie czułam. Zaczełam ciągnąć za swoje włosy. Wiem dziwny sposób, ale chciałam, aby na chwile przestało boleć. Nie miałam przy sobie zyletki. Dziewczyny wszystkie rzeczy ostre, które były w łazience wyrzuciły. Nie wiem ile minut mineło. Może 15, pół godziny, albo 2. Kiedy już nie miałam siły na nic. Położyłam się na podłodzę moje powieki zamkneły się i odpłynełam w sen.




Oczami Justina.


Obudziła mnie Sel, która całowała mnie w szyję. Nadal byłem na nią zły. Wczoraj przez reszte wieczoru nie chcialem z nią rozmawiac. Jak mogło jej cos takiego przyjśc do głowy. Nigdy jej nie zdradziłem, nie zdradzam i nie mam zamiaru.


- O już się obudziłeś - Usłyszałem jej przesłodzony głos.


- Taa jak ktoś mnie obudził? - Powiedziałem wstając z łóżka rozciągając się.


- Nie mów że ci się nie podobało - Spojrzałem na nią i zauważyłem że była w samej bieliźnie przygryzając wargę. Przewróciłem oczami i poszłem do łazienki.


Kącząc śniadanie wziołem kluczyki od samochodu i szedłem w strone wyjścia.


- Nawet nie powiesz, że wychodzisz? - Usłyszałem głos Sel. Od tamtej rozmowy sypialni nie odezwaliśmy sie do siebie słowem.


- Wychodzę - Powiedziałem i ruszyłem w stronę wyjścia. Nagle zadzwonił mój telefon. Przewróciłem oczami.


- Halo - Powiedzialem nawet nie spojrzałem na wyświetlaczu kto dzwonił.


- Cześc Justin. Przeszkadzam - Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na ekran.


- Nie, nie szefie to znaczy...


- Spokojnie - Zaśmiał się.


- Myślałem, że już wyjechałeś?


-Tak, dzwonie właśnie z samolotu.Znalazłeś już pracę?- Zapytał.


-Nie jeszcze nie - Powiedziałem lekko wzdychając opierając się o blat.


-A to dobrze - Powiedział klaskając dłońmi. Zmarszczyłem brwi.


-To znaczy, aaa bo nie powiedziałem. Prawopodobnie załatwiłem Ci pracę. Jeszcze dokładnie nie wiem, ale mój kolega musi zrezygnować z pracy ochroniarza, więc od drazu pomyślałem o Tobie.


-Naprawdę? - Powiedziałem zaskoczony. Zaśmiał się.


-To jeszcze nie pewne. Bo te Państwo oni jeszcze o tym nie wiedzą.


-To znaczy...


-Tak jesteś pierwszy. Dokładnie dam ci znać, zadzwoniłem ponieważ mam wyrzuty, że tak nagle musiałeś opuścić pracę.


-Nie rozmawiajmy o tym dziękuję. - Uśmiechnąłem się.


-Jeszcze nie masz za co - Ponownie się zaśmiał. Ok, muszę kączyć do usłyszenia.


-Tak, dziękuję, narazie. - Byłem kompletnie zaskoczony. Nie sądziłem że tak szybko mogę znaleźć kolejną pracę. To znaczy jeszcze nie znalazłem, ale mój urok osobisty mi w tym pomorze. Zaśmiałem się do siebie i poszedłem do Sel jej o tym powiedzieć. Kiedy uśmiechnięty wchodziłem na górę mój uśmiech od drazu zbladł.


Oczami Juli.


Kiedy się obudziłam. Przez chwilę zastanawiałam się dlaczego spałam na podłodzę. Wszystkie wydarzenia z wczoraj, weszły w moją głowę. Ujawniłam im trochę z mojej przeszłości. Chociaż nie wiem czy się domyślili, lepiej nie. Chociaż cieszę się, że John niczego się nie domyślił. Nie wiem czy poczułam się lepiej, ale już nic im nie mogę powiedzieć. Od dzisiaj muszę pilnować to co mówię. Chociaż wiem, że dziewczyny będą chciały wyjaśnienia.


Właśnie brałam prysznic. Wychodząc z łazienki natknełam się na Johna, który rozmawiał przez telefon, kiedy usłyszał otwierane drzwi zakączył połączenie z nieodgadnionym wyrazem twarzy przeszedł koło mnie. Jakby wogóle mnie nie było. Już go wcale nie rozumiałam. To nie to, że nie ciesze się, że w tym momencie mi nic nie zrobił, lecz jego zachowanie było męczące z miłego potrafi od drazu być brutalny. Chciałabym, aby był taki jak kiedyś, nim zostaliśmy małżeństwem. Wziełam z nocnej szafki swój telefon i poszłam na dół robić śniadanie.


Gdy smarowałam kanapki, usłyszałam dzwonek do drzwi. Wytarłam ręcę w ręcznik i poszłąm otworzyć. Szczerze uśmiechnęłam się na widok mojego ochroniarza. Pocałowałam go w policzek i wpuściłam do środka. Trochę zdziwił mnie fakt, że tu był, ponieważ miał jeszcze kilka dni wolnego.


-Hej Jul pewnie dziwi Cię, że tu jestem - Powiedział i uśmiechnął się lekko - Zaśmiałam się.


-Skąd wiedziałeś? Czyżbyś czytał mi w myślach - Powiedziałam rozbawiona i lekko go sztuchrnęłam w ramię. Nawet nie poruszył się milimetr.


-Powiecmy, że Cię znam - Powiedział uśmiechnięty biorąc 1 kanapkę.


-Ej, a gdzie proszę - Powiedziałam z udawaną złością i się zaśmiałam. Gdy chciał coś powiedzieć ze schodów przybiegnął John.


-Słyszałem, że ktoś dzwonił - Gdy to powiedział dopiero zauważył że z nami w pomieszczeniu był Keny. Zmarszczył brwi i przez chwile myślał. Po raz kolejny dzisiejszego ranka się zasmiałam, nie wiem czemu mialam dzisiaj dobry humor zwłaszcza, kiedy przyszedł Keny. Czułam, że od dzisiaj się coś zmieni. Że będę szczęśliwa i częściej uśmiechnięta. Spojrzeli na mnie i podeszłam do Johna przytulając go.Był tak samo mocno zaskoczony jak ja. Spojrzałam w jego tęczówki i po raz pierwszy zauważyłam swoje odbicie w jego oczach. Patrzyłam lekko uśmiechnięta jak zahipnotozowana. Nie wiem co było w nich tak nie samowitego, ale nie mogłam oderwać od dnich wzroku.


Gdy tak na siebie patrzyliśmy dopiero głos Kennego przywrócił nas do rzeczywistości.


-Jeju, jacy wy słodcy - Powiedział rozmarzonym głosem wpatrując się w nas, jakbyśmy byli idealnym przykładem małżeństwa. Pokręciłam z rozbawienia głową i się zapytałam.


-Co u Diany? Jak ona się czuje? Jest zdrowa? Wracasz do pracy? - Powiedziałam podekscytowana.


-Właściwie muszę zrezygnować z pracy - Gdy to powiedział, zaśmiałam się. Myślałam, że żartuję. Ale gdy nic nie mówił, ani się nie śmiał. Wiedziałam, że mówi serio. Posmutniałam. Lubię spędzać z nim czas. Traktowałam go jak swojego dziadka, którego nie miałam. Zmarł na zawał, kiedy miałam kilka miesięcy. Przerwał moje rozmyślenia jego głos.


-Może przejdźmy do salonu i porozmawiajmy - Zaproponował.


Weszliśmy do salonu i usiedliśmy.


-Dlaczego chcesz odejść? - Zapytałam i dodałam.


-Chcesz więcej czasu spędzać ze swoją żoną? Rozumiem zostaniesz tyle wolnego ile będziesz chciał. Możemy Ci więcej płacić i ... - Pokręcił głową i odpowiedział.


- Nie, nie. Tu nie chodzi o pieniądze czy czas. Wiecie, że Diana miałą ciężką operację?


-Ale z nią jest wszystko w porządku? - Powiedziałam łamiącym się głosem.


-Tak tak, ale potrzebuję odpoczynku,  kolejny zawał może oznaczać śmierć. Nie chce by czym kolwiek się martwiła. Pojedziemy na razie na pół roku do Australi.


Rozumiałam ich. Chcieli zapomnieć, odpocząć. 3 lata temu stracili swoją 12 letnią córkę. Kiedy przechodziłą na drugą stronę przez pasy była mgła i samochód nie zauważył jej. Z wielka siłą jechał i przygniótł ją do muru. Jej śmierć była bolesna. Umierałą na ich oczach. Widzieli jak cierpiała, płakała, wołała o pomoc, aby ją z tamtąd wyciągneli, ale z każdą sekundą jej organizm słabnoł i nie przeżyła.


Przez 2 lata jego żona popadłą w depresje. Nie wychodziłą z pokoju, nie jadła, nie spała. Tylko płakała. Kenny również cierpiał. Bolało go to, ale nigdy tego nie pokazywał. Chciał, aby wszyscy spostrzegali go silnego. Depresja jego żony dała mu siłę. Siłę, aby był silniejszy, aby się nie poddał i pomókł swojej żonie. I to dały rezultaty. Kilka miesięcy temu z niej wyszłą. Nie do końca, ale zaczęła wychodzić z domu i próbować się uśmiechnąć. Moje rozmyślenia przerwał głos Johna.


- Co!!! Chyba sobie żartujesz - Z orientacji zmarszczyłąm brwi. John wstał i chodził po pokoju.


- Przepraszam, ale zrozumcie - Powiedział ze skruchą w głosie.


- Nie - Ponownie krzyknął. Jego oczy zrobiły się czarne. Widziałam już go takiego, ale zawsze przy kimś się kontrolował.


- Myślę, że to dobry pomysł - Obydwaj się na mnie spojrzeli. Próbowałam zignorować wzrok Johna. I martwić się nim później co mi zrobi. Całą swoją uwagę skupiłam na Kennym.


- Rozumiem, że chcecie wyjechać odpocząć i zapomnieć. Nie wiem jakbym zachowała się na waszym miejscu. Na pewno nie byłaby taka silna jak wy - Uśmiechnęlam się.


- Myślę, że wyjazd dobrze wam zrobi. Będziecie w innym miejscu, inne możliwości. I inne życie.


- Dziękuję Jul. Bałem się tu przyjść i wam o tym powiedzieć - Wtedy spojrzał na Johnego.


- Taa, i co teraz? Sobie wyjedziesz, a kto będzie pilnował Juli?


- Mnie nie trzeba pilnować!!! - Krzyknęłam zabolały mnie jego słowa. - Nie jestem dzieckiem umiem o siebie zadbać.


- Ale moja żona nie będzie pracować. Musi mniec ochronę. Zarabiam wystarczająco, abyś żyłą jak księzniczka.


W myślach się zasmiałam i dodałam " znęcał się nad dnią, kiedy będziesz zdenerwowany" John podszedł do mnie i objoą ramieniem.


- Kochanie zrozum twoje bezpieczeństwo jest dla mnie ważniejsze niż swoje - I znowu zaczął udawać.


-John to piękne, że się o nią troszczysz Julio jesteś prawdziwą szczęściarą. A o ochrone nie musicie się martwić. Jesli pozwolicie to mój przyjaciel wraz z córką wyjechał. Ona również miala ochroniaża, który stracił pracę. Przez dobre kilka lat się nią zajmował. Justin dobrze zajmował się Kat. Edmund był z niego zadowolony.


Gdy usłyszałam imię Justin, nagle zrobiło mi się strasznie ciepło. Na wspomnienie jego imienia lekko się usmiechnęłam.


-Taak jakiś staruszek po emeryturze będzie przy Juli - John zakpił.


Kenny się zaśmiał - Z tego co wiem to Justin ma 37 lat i jest żonaty, więc nie masz się o co martwić. - I mrugnął w moją stronę. Lekko się zarumieniłam. Sama nie wiedziałam dlaczego, ale chciałabym go poznać.


Oczami Johna.


Nie podobał mi się ten pomysł z nowym ochroniarzem. Bałem się, że Julia się w nim zakocha, albo odwrotnie. Chciałem mieć ją tylko dla siebie. Ona była, jest i będzie moja. Na zawsze. Nikt nigdy nie będzie jej miał. Wczorajsza sytuacja dała mi trochę do myslenia, kiedy opowiadała w pierwszej chwili myslałem, że żartuje. Że to wszystko zmyśliła, ale potem strach w jej oczach. Zmiękłem, ale nie mogłem dać poznać po sobie, że jej uległem. To ona ma się mnie słuchac, a nie odwrotnie.


- I co o tym myślicie? - Zapytał Kenny.


- Najpierw musimy go poznać, a potem zdecydujemy - Odparłem.


- Ok, więc zadzwonię do Edmunda jeszcze dzisiaj i dam wam znać.


Uśmiechnął się, jeszcze chwile pogadaliśmy i Julia poszła zamknąć za nim drzwi. Wracała z usmiechem na twarzy to mnie nie za po koiło.


- A ty co się tak uśmiechasz? Co będziesz kolejnemu dawała - Nie mogłem wytrzymać, podszedłem do niej i uderzyłem ją z całych sił. To było śilniejsze odemnie.


Zostawiłem ją tak na ziemi i wyszedłem trzaskając drzwiami. Zapaliłem papierosa wsiadłem do samochodu i odjechałem z piskiem opon.
 

sobota, 1 listopada 2014



Rozdział 5.


Czasami kłamstwo jest lepsze od prawdy. Przez kłamstwo możemy doznać szczęścia, miłości i dowiedzieć się innych tajemnic, które były ukrywane od lat.





Oczami Juli.



Otworzyłam drzwi i przez chwilę wpatrywałam się w swoje przyjaciółki dopóki nie wepchnęły mnie bardziej do pomieszczenia.



-No hej Jul, przepraszamy, że dawno Cię nie odwiedzałyśmy, ale rozumiesz koniec studiów, praca, ale dzisiaj się z Mad zgadałyśmy i jesteśmy.- Powiedziała Arianna z taka miną jakby właśnie coś wygrała. Z rozbawienia Mad odparła.

- Oh Ari może najpierw wejdziemy do środka, a nie tak w przejściu.- I wszystkie 3 poszłyśmy do salonu.

Zanim się odwróciłam w ich stronę, aby zapytać czy chcą coś do picia oby dwie mocno mnie przytuliły z czego przewróciłam się na fotel.

-Nie widziałyśmy się z tydzień, a nie rok- Powiedziałam ze śmiechem.- Po czym się odemnie odsunęły.



-O boże Jul co ci się stało- Wykrzyknęła Madisson.

Z pierwszej chwili nie wiedziałam o co im chodzi, ale kiedy pokazały na mój policzek oprzytomniałam.

-A a a- Zaczęłam się jąkać. Kompletnie zapomniałam o tym. Puknęłam się w myślach w czoło. Za nim chciałam cokolwiek powiedzieć w drzwiach ujrzałam swojego męża.





Oczami Johna.



Po kolejnej trudnej walce postanowiłem pójść do domu, a nie jak zawsze do koleżanki. Za nim chciałem wejść do środka zadzwonił mój telefon.



-Czego- Odwarknołem bo doskonale wiedziałem kto do mnie dzwoni.

-Może tak grzecznie chyba nie chcesz, aby żonka się dowiedziała.

-Grozisz mi?- Parsknołem śmiechem.
-Nie ja tylko ostrzegam. Gdzie jesteś?
-Tam gdzie grzeczny i cudowny mąż powinien być wieczorami.
-A w agencji.- Po czym się zaśmiała.
-Nie, obok żony- Powiedziałem ze złością. Mówiłem jak koleżanki mogą być z czasem denerwujące. Nie, więc mówię. Oprzytomniał mnie śmiech Sel.
-To wszystko bo się śpieszę.
-Serio? Od kiedy?
Zanim chciałem jej odpowiedzieć. Zauważyłem w oknie Madisson i Arianę, które było widać, że są szokowane. Postanowiłem jak najszybciej skączyć rozmowę z koleżanką i tam pójść.


Kiedy przechodziłem przez próg musiały mnie usłyszeć i wszystkie 3 popatrzyły na mnie.
I już wiedziałem czym są tak szokowane.
Wiedziałem, że Jul nic nie powiedziała bo już dawno by mnie zaatakowały, więc trzeba zacząć przedstawienie pomyślałem i w myślach się zaśmiałem.






Oczami Seleny.


Co za beszczelny. Jakim prawem się rozłączył. To ja zawsze pierwsza się rozłączam. Tupnęłam ze złością nogą, kiedy usłyszałam jak ktoś trzasnął drzwiami i ujrzałam Justina.
Przeszedł koło mnie nawet na mnie nie zerknął. Co jeszcze bardziej mnie rozzłościło.


-Halo, a ja jestem jakimś powietrzem- Zapytałam kładąc na biodrach ręce.
-Przepraszam. Nie zauważyłem Cię. Cześć.- Powiedział opadając na kanapę i przymknął powieki. Teraz to już byłam mega wściekła.
Srutsofana usiadłam koło niego i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń, kiedy usłyszałam jego głos.


-Straciłem pracę, ale znajdę za nim ukażą się kolejne sukienki jakieś kolekcji.- Powiedział nie otwierając oczu.
-Cooo!!!- Jak to usłyszałam natychmiast wstałam z miejsca.
-Nie wrzeszcz proszę głowa mi pęka.
-Jak możesz mówić to tak spokojnie.
-Powiedziałem, że znajdę.


Zaśmiałam się histerycznie. Właśnie stracił pracę, a ogłasza to jakby szedł na spacer. Zaczełam chodzić w ta i z powrotem, kiedy usłyszałam jego głos.


-Nie zapytasz dlaczego odszedłem?- Zaśmiałam się.
-Odszedłeś? Pewnie Cię zwolnili bo przespałeś się jego córką. Jak jej było na imię Hmm... Jasmine prawda?- Zapytałam z uśmiechem na twarzy gdy to powiedziałam podszedł do mnie tak, że patrzyliśmy wprost na siebie. Wyglądał tak seksownie, że miałam na niego ochotę.
-Nigdy powtarzam Nigdy Cię nie zdradziłem- Powiedział i ruszył na górę.


Nagle odezwały się we mnie wyrzuty sumienia. Myślałam, że on również mnie zdradza. Co jak co, ale mógłby to robić. Przez chwilę myślałam i poszłam do sypialni.




Oczami Julii.


Gdy ujrzałam Johna w drzwiach. Sama nie wiedziałam co czułam. Wiedziałam, że nic mi nie zrobi, bo były moje przyjaciółki, kiedy zobaczyłam, że zbliża się w moją stronę.
Jego wzrok był skupiony w moje tęczówki. W tym momencie nie potrafiłam przestać na niego patrzeć. Patrzyłam jak zahipnotozowana.


Z boku mogłoby to wyglądać jakbyśmy nie mogli bez siebie żyć. Szkoda, że to mogą być tylko marzenia.
Podszedł do mnie, pocałował w czoło, przytulił mnie do siebie i wtedy swój wzrok pokierował w stronę moich przyjaciół. Cicho wzdychnął i pierwszy raz poczułam jak się denerwuję. To było dziwne.
Usłyszałam głos przyjaciółki.


-Może Ty nam powiesz co się stało w twarz Julii, ona nie chcę nam nic powiedzieć- Powiedziała Madisson.
-Tylko nie mów nam, że uderzyła się w drzwi bo Ci nie uwierzymy- Dokończyła Ari.


John niezręcznie podrapał się po karku i powiedział swoją wymyśloną historyjkę.


Oczami Johna.


Widziałem w oczach Julii jak bardzo jest zaskoczona moimi ruchami. Blondynka pewnie myślała, że się zmienię naiwna. Wstałem i zacząłem przechadzać się po pokoju, aby wyszło to wiarygodnie. Popatrzyłem przez chwilę w okno i zwróciłem się do dziewczyn.


-Więc, wczoraj wieczorem Julia poszła do sklepu. Uparła się, aby upiec jabłecznik. Chciałem ja to zrobić, ale Jul uparła się że sama pójdzie- Powiedziałem z lekkom skruchom i popatrzyłem w szokowane oczy Juli, a z każdym mym następnymi słowami widziałem w jej oczach rozczorowanie.


-Dlaczego jej nie zawiozłeś i co to ma wspólnego z siniakami Juli.- Odparła Madisson.
Wzdychnąłem i zacząłem kontynuować.


-Nie zawiozłem bo nie chciała prawda kochanie?- Podszedłem wolnym krokiem w stronę Juli siadając koło niej i obejmując ją.
-Jul- Powiedziała ostrożnie Ari.


Nic nie słysząc ze strony Juli lekko ją uszczypnąłem, aby poparła mnie.


-Prawda- Powiedziała ściszonym głosem, zaczynając co raz głośniej mówić.
-Znacie mnie. Sama muszę mnieć wszystko dokładnie kupione, wymierzonę. Stratą czasu było by ponownie iść do sklepu, aby kupić dobrą margarynę. W tym czasie mogłabym zrobić kolejną rzecz.


Byłem zaskoczony słysząc jej pewny siebie głos. Czyżby nauczyła się mnie słuchać? Przez chwilę zacząłem mnieć wątpliwości, czy dobrze ją traktuję. Z moich rozmyślań usłyszałem głos Ari.


-No dobrze, a co z tymi siniakami na twarzy.
-Uderzyła się wchodząc na szybę w sklepie-Powiedziała z kpiącym tonem Madisson.
Julia spięła się słysząc te słowa postanowiłem jej pomóc.
-Może usiądziecie- Zacząłem, ale przerwała mi Madisson.
-Ty jej to zrobiłeś- Punkt dla niej nie wiedziałem, że jest taka bystra.
-Ja- Powiedziałem z lekkim oburzeniem.
Dlaczego miałbym jej to zrobić?
-Tego nie wiem, ale się dowiem.


Podeszłem do niej stając z nią twarzą w twarz. Gdy poczułem małe piąstki Julii odciągającą mnie od Madisson.
-To nie on- Zaczęła spokojnym tonem.
-Jeśli nie on to kto?- Wtrąciła się Ari. Kolejna osoba, która myśli, że mógłbym jej to zrobić. Zrobiłeś to. Odezwał się mój głos. Zamknij się powiedziałem i zacząłem słuchac Juli.




Oczami Juli.




Teraz mogłam wydać Johna, ale nie mogłam Tego zrobić. Wiem, że zemścił by się. To już nie chodziło o mnie, ale o moich rodziców i przyjaciół. Postanowiłam go bronić.
Wiedziałam, że będę Tej decyzji żałować, ale gdybym Tego nie zrobiła nie spotkałabym jego.
Ari i Madisson czekały, aż coś powiem, wtedy wpadł mi do głowy Ten pomysł.
Musiałam tylko uwierzyć, że w to uwierzą.


--------------------------------------------------------
Dziękuję za tamte komentarze.
I proszę, aby każdy kto to przeczyta dał komentarz ;)


Polecam blogi...



http://holidayscompetition.blogspot.com/
http://onelife-jelenafanfiction.blogspot.com/2014/11/uwaga.html‎ 
 http://wanna-be-just-like-you.blogspot.com/2014/10/rozdzia-4.html‎ 


http://boody-live.blogspot.com/
 http://road-to-love-jb.blogspot.com/