Szablon pobrany z

poniedziałek, 29 września 2014

Rozdział 2.


*** Oczami 3 osoby***


Stał przy balkonie ciężko oddychał i czasami spoglądał w ciemno niebieskie niebo pełne gwiazd. Chciałby być jedną z nich.
Często się zastanawiał, że lepiej by było bez niego.
Cały czas zadawał sobie pytanie po co żyję?
Po co się urodził?
Lecz nigdy nie dostał odpowiedzi.
Zrobił mnóstwo głupot o, których nie potrafi zapomnieć.
Gdzie nie pujdzie, co nie zrobi wszystko wraca.
To nie było dla niego proste, a co dopiero dla tej dziewczyny. Ciągle przed oczami widział jej wzrok, który prosił, aby przestał, a on jak zahpnitozowany nie potrafił.
Z jego oczu leciały łzy.




***Oczami Justina***

-Justin jesteś?- Gdy usłyszał głos swojej żony otarł swoje łzy.
-Tutaj-odpowiedział i ruszył w stronę salonu z, którego słyszał jej głos.


Kiedy dotarł na dół zobaczył Selenę, która malowała swoje usta czerwoną szminką. Była ubrana w czerwoną obcisłą sukienkę i wysokie szpilki, przy, których dorównywała Justinowi wzrostem, kiedy go zobaczyła podeszła do niego i chciała go pocałować, ale on odsunoł się od niej. -O co ci znowu chodzi?-Zapytała i wróciła do swoich zajęć. -Znowu wychodzisz?-Zapytał obojętnie, ale na prawdę czuł się zraniony, że woli imprezować z koleżankami, a nie spędzać z nim czasu. -Przecież Ty ze mną nie pójdziesz? Wolisz siedzieć przed telewizorem.-Wzruszyła ramionami. -Może ja nie chcę chodzić na imprezy. Nie możemy pójść na spacer, do kina, zjeść razem kolacji. Jest wiele innych rzeczy niż tylko imprezy. -Kiedyś ci to nie przeszkadzało. A może co dziennie nie pojawiałeś się w klubie?-Odparła i poszła w stronę wyjścia. -Nie czekaj na mnie wrócę ranem. Będę spała u Taylor-Powiedziała i już jej nie było.


Nie dała mi dojść do słowa. Między nami nigdy nie było normalnie. Z początku małżeństwa spędzaliśmy ze sobą czas, ale potem zaczeła częściej wychodzić i jest tak, aż do teraz. Wszyscy myślą, że dzięki niej się zmieniłem, ale nikt nie wie kto do prowadził mnie do takiej przemiany. Wcześniej lubiłem chodzić na imprezy, dziewczyny na jedną noc. Nic mnie nie interesowało, ale jeden moment zmienił wszystko. Potem moi rodzice i rodzice Seleny. Co raz bardziej chcieli nas widywać razem. Nigdy nie czułem do niej miłości, ale chciałem spróbować ją pokochać skoro muszę przezyć z nią całe życie.


Wziołem swoją kurtkę, która leżała na fotelu i wyszedłem z domu. Poszedłem nad wodospad łączący się z plażą. Lubiłem tam przychodzić znalazłem to miejsce nie dawno. Nagle zadzwonił mój telefon. To był mój szef. Zdziwił mnie jego telefon nigdy nie dzwonił o tej porze. Musiało coś się stać. Miałem dziwne przeczucie. Pewnego dnia spotkałem pewną parę, która się kłóciła. Mężczyzna uderzył swoją dziewczynę. Mimo że nie byłem wspaniały nigdy bym nie uderzył swojej dziewczyny. Zauważyłem to i popchnołem go. Przez chwilę się biliśmy, ale wygrałem. Czas sprawił, że zobaczył to mój przyszły szef i mnie przyjoł. Teraz zajmuję się jego rozpieszczoną córką Kathriną. Postanowiłem odebrać.

-Tak szefie.
-Justin przyjedź do mnie natychmiast! Jego głos był zimny i nie przyjemny. -Ale coś...
-Chciał dokończyć lecz mu przerwał. -Przyjedź!

Wróciłem się do domu i wziołem swój samochód. Przez całą drogę zastanawiałem się czego od niego by chciał. Po paru chwilach wyszedłem z samochodu trzaskając drzwiami. Zadzwoniłem 3 razy. Kilka sekund później otworzył mi Edmund pare razy proponował mi, abyśmy przeszli na Ty, ale byłem nie ugięty. Mimo, że nie dzieliło nas duża różnica. -Chodźmy do mnie musimy pogadać-Nawet na mnie nie spojrzał. Kiedy weszliśmy do jego gabinetu. Czekała Tam jego córka Kathrine. Od razu podeszła i przytuliła się do swojego ojca wybuchając płaczem. -Ci córeczko -Proszę mogę iść nie chcę tu być.- Powiedziała patrząc przelotnie na mnie.
-Wiem, że to dla Ciebie trudne, ale najpierw musimy sobie coś wyjaśnić- Ostatnich 5 słów powiedział twardo kierując się
w moją stronę.
-Może ty mi powiesz? -Ale o czym? nic nie rozumiem, po co mnie tu wezwałeś? -Nie jesteśmy na Ty chłopcze. -Ale...


-Teraz powinnienem Cię zabić, ale nie zrobię Tego, jeśli zgłosisz się dobrowolnie na policję. Wiesz ile masz lat? Jesteś dorosłym mężczyzną. Jesteś 21 lat starszy. I masz żonę. Pomyślałeś o niej. Myślałeś, że pozwolę być ci z moją córką. Co ci odwaliło, aby posunąć się do Takiego kroku. Zawsze cię szanowałem, choć z początku miałem wątpliwości, ale widzę, że słuszne.- Z każdym jego słowem byłem mocno zdezorientowany. O czym on mówi przecież ja nie jestem zakochany w jego córce i o jakim... I w tedy mnie olśniło. Moje wspomnienia powróciły z podwójną siłą. Moje rozmyślenia przerwał cios w moją szczękę. Upadłbym gdyby się nie przytrzymał, kiedy próbował uderzyć mnie drugi raz zatrzymałem cios prawą ręką.

Edmund patrzył na mnie z nienawiścią.

Jakby chciał, aby był martwy. Wtedy spojrzałem na Katchrinę, która patrzyła się na mnie z lekkim uśmiechem. -Ty- Chciałem do niej podejść, ale Edmund mnie popchnoł. -Nie zbliżaj się do mojej córki już dośc ją skrzywdziłeś. Dzwonię na policję. -Niczego jej nie zrobiłem przysięgam. Nie jestem w niej zakochany i nigdy nie byłem. -Kat mi wszystko opowiedziała. -Kłamała. Kilkakrotnie próbowała mnie uwieść, ale za każdym razem ją odpychałem. Przecież wiesz że nigdy bym Tego nie zrobił. Nie interesują mnie małolaty. A Ty!- Szedłem w jej stronę. Byłem mocno wkurzony. Jak może coś takiego wymyślać.


-Nie wymyślaj takich historyjek. Chcesz być dorosła, więc się tak zachowuj.- Parskneła śmiechem. -Zabawne. I ty to mówisz. Imprezowy Bad Boy, który na każdej imprezie zaliczał inną. -Nie chciałem Cię zaliczyć, więc wymyśliłaś to wszystko.-Powiedziałem to mając nadzieję, że się przyzna.
-Niczego nie wymyśliłam-Tupneła nogą. -Tatusiu przysięgam mówię prawdę. On mnie on mnie zmusił. Proszę uwierz mi- Przytuliła się do swojego ojca i zaczeła szlochać.




*** Oczami Edmunda ***


To było straszne. Nie wiedziałem juz komu mam ufać. Znam Jasmine, ale nigdy by czegoś takiego nie wymyśliła, a Jus był szczery powiedział mi z początku, że nie był grzecznym chłopcem. Lubiłem go i szanowałem. Postanowiłem, że porozmawiamy na spokojnie, a jeśli to nic nie da. to już nie wiem co zrobić.


-Usiądźmy i porozmawiajmy-Powiedziałem i usiadłem na przeciwko nich. Siedzieli daleko od siebie, więc wiedziałem, że ta rozmowa nie będzie łatwa. Zacząłem od Katchriny uklęknełem na przeciwko niej.

- Kat proszę powiec prawdę, wiem, że ostatnio nie spędzaliśmy ze sobą dużo czasu wymyśliłaś to wszystko, aby przykłóć moją uwagę. -Nie! On naprawdę to zrobił.- Krzykneła i puściła swój wzrok na buty. Podniósłem jej podbródek, aby popatrzała na mnie.
-Katchrina Sam Guerdizeng-
Wiedziałem, że kłamie bo zawsze swój wzrok przenosi na buty.
-Posłuchaj. Jak złożysz zeznania to nie będzie odwrotu. Pójdzie przez ciebie siedzieć na 25 lat, albo i dłużej. A jak skłamiesz to Ciebie zamkną. mam tylko ciebie. Proszę powiedz prawdę nie jest jeszcze za późno.-
Powiedziałem to mając nadzieję, że zaprzeczy.


*** Oczami Katchriny ***


Nie wiedziałam co powiedzieć. Moja głowa nagle zrobiła się pusta. Nie miałam już słów, aby coś wymyślić. Nagle z moich oczu leciały łzy. Podniosłam wzrok i widziałm w oczach ojca rozczarowanie bałam się mu wyznać prawdy. Nie chciałabym, aby był zły. To wszystko wina Jusa. Z początku go nie cierpiałam, ale czasem go pokochałam. Śniłam o nim, marzyłam. Wiem, że ma żonę, ale ze mną byłby szczęśliwy. Zawsze, kiedy pytałam o jego żonę jeszcze bardziej był smutny.


-Więc...


-Okej wymysliłam to zadowolony- Przeniosłam na niego wzrok i szybko spóściłam na buty. Otarłam spływające łzy i zaczełam swoją przemowę, patrząc w okno.


-Zrobiłam to-Westchneła. -Masz rację po śmierci mamy kompletnie się oddalaliśmy. Już się dla ciebie tak jak wcześniej nie liczyłam.-Wstałam przechadzając się po pokoju.



-Dla ciebie była ważna tylko praca praca i praca. Rozumiem, że odejście mamy cię bolało mnie również. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo. Bardzo mi jej brakuję. Myślałeś, że jak będę miała kase, nowe ciuchy, niańki, gosposie, ochroniaże to mnie uszczęśliwi?




Zastąpi ból po stracie mamy. Jeśli tak myślałeś to byłeś w błędzie.

Wiesz od Tego momentu bardzo się zmieniłam. Twoja praca tak bardzo Cię zaślepiła, że Tego nie zauważyłeś. Zaczełam palić, alkochol, imprezy, ćpanie. To stało się moim uzależnieniem. Teraz tego potrzebuję. Potrzebuje tego jak powietrza, tlenu. To w pewnym stopniu zastępuje mi mame.




A wiesz dlaczego? Bo z każdym braniem zbliżam się do niej.

O jeden krok byłabym bliżej niej - Już nie wytrzymuję i z moich oczu lecą potok łez. Nie wiedziałam co się ze mną dzieję nagle spłyneła na mnie lawina słów. Byłąm wśiekła na wszystkich, a bardziej na samą siebie.


-Gdyby nie Ty!-Zwróciłam się do Justina.

Dlaczego za każdym razem, kiedy już byłam na haju takim porządnym to pojawiałeś się ty. Co! Dlaczego byłeś zawsze, kiedy cię nie potrzebowałam. To przez Ciebie tu jestem. To wszystko przez ciebie - Coraz bardziej wpadałam w szał, zaczełam wymachiwać rękoma i usiadła na podłodze.

-Dlaczego mnie nie zauważałeś. Może czasem byłam dla ciebie hamska, ale myślałam, że że właśnie ci o to chodziło. Czym bardziej byłeś nie dostępny tym bardziej Cię pragnełam.Czy nie widzisz tego jak działasz na kobiety? Dlaczego to robisz! - Justin usiadł koło mnie. Strasznie mnie zdziwiło, a jeszcze bardziej mnie zdziwiło, kiedy mnie przytulił, kiedy poczułam zapach jego perfum zaciągnełam się nimi i mocno przytuliłam. Z moich oczu nie przestawały lecieć łzy było ich jeszcze coraz więcej. Justin wycierał łzy z moich policzków,które leciały z każdą sekundą coraz bardziej. Wtedy nagle mnie oświeciło. Wiedziałam, że zrobiłam źle. A wizja tego, że przezmnie siedzi więzieniu przerażała mnie.

-Przepraszam. Nie chciałam, abyś poszedł do więzienia. Nie zasługujesz na to. - Czułam jak Justin głośno przeknoł ślinę. -Tak strasznie Cię przepraszam proszę wybacz mi. - Spojrzałam na niego. W jego oczach również pojawiły się łzy po kilku sekundach zaczął płakać. Bardzo mnie to zdziwiło.


-Dlaczego płaczesz? - Zapytałam po czym szybko otarł swoje łzy i szybkim ruchem wstał kierując się do wyjścia.

-Przepraszam. Muszę iść.- Powiedział i już go nie było. Musiałam go zatrzymać poleciałam za nim. Złapałam go na dole.
-Justin!
Proszę wybacz mi. przepraszam, przepraszam, przepraszam. Nie chciałam myślalam, że dzięki temu pokochasz mnie. Teraz wiem, że to był kretyński pomysł. Teraz to widzę.- Justin unikał mojego wzroku i ciężko oddychał.

-Nie przepraszaj ok. Zapomnijmy. Ten moment nigdy się nie wydarzył.- Próbował się lekko uśmiechnąć, ale wyszedł z tego grymas. Czułam, że nie mówi prawdy.
-Dlaczego Ci nie wierzę. Proszę, proszę uwierz naprawdę Tego żałuję. Możesz wydać mnie na policję, ale na prawdę Tego żałuję.
- Uklęknełam trzymając się jego nogi. Justin strustowany pociągnoł swoje włosy. -A wiesz, a wiesz, kiedy to zrozumiałam? - Popatrzyłam na niego swoimi wielkimi oczyma. Kiedy Jus nic nie mówił kontynunowałam.
-Kiedy wpadłam w histerię, a ty do mnie podszedłeś i wytarłeś mi łzy. Wtedy mnie olśniło. Wtedy zrozumiałam wszystkie swoje błędy. Na prawdę. Nie żartuję. To mama. Ona Ci mnie przysłała. Chciała, abym znów była szczęśliwa, a to gdybym tego nie wymyśliła być może nigdy nigdy bym z siebie tego nie wyrzuciła.
- Teraz spojrzałam na swojego ojca.
-Tato-Pociągneła
m nosem.
-Nic nie mów córeczko.
- Wyciągnoł dłonie chcąc, abym się do niego przytuliła. Pobiegłam do niego. I razem płakaliśmy, kiedy się oderwałam zwróciła się do nich obu. -Przepraszam was obu. Na prawdę żałuję nie chciałam. - Patrzyłam raz na swojego ojca raz na Justina.

-Nie to ja Cię przepraszam Kat. Masz rację. Po śmierci mamy po prostu nie chciałem o niej myśleć, a praca mi to ułatwiała. Dzięki pracy mogłem się na niej skupić. Wspomnienia o niej one bardzo bolały. A praca była jedynym realnym wytłumaczeniem. Zapomniałem o Tobie. Zapomniałem że ty jesteś. Po twojej mamie jeszcze Ty mi zostałaś. Ból był silniejszy od wartości jakie mialem w rzeczywistości. A o bólu chcialem zapomnieć. Proszę wybacz mi. wybacz mi, że byłem egoistą. Myślalem tylko o sobie, a ty jesteś ważniejsza. Zacznijmy jeszcze raz od nowa. - Cieszyłam się, że teraz będzie lepiej. Potrzebowałam chyba się wygadać. Wiem, że nam obu było trudniej, ale trudniej było się do tego przyznać. Tato zwrócił się do Justina.
- Justin przepraszam, że ci nie wierzyłem. Ty zawsze byłeś lojalny. ciężko mi to mówić, ale lepiej będzie jak złożysz rezygnację. My z Kat wyjedziemy. Zaczniemy wszystko od nowa. Nie martw się. Zostaniesz dobre wynagrodzenie i załatwie ci nową pracę. Tak będzie lepiej.




*** Oczami Justina***


Teraz o czym marzyłem to o pójściu spać, o obudzeniu się i przyznaniu że to był tylko sen. Nie byłem na nią zły tylko zły na siebie, że ktokolwiek widział jak płaczę. Nikt nie może wiedzieć o mojej przeszłości. Nawet nie wiecie jak bym chciał ją zmienić. Nagle usłyszałem głos swojego szefa.

- Justin przepraszam, że ci nie wierzyłem. Ty zawsze byłeś lojalny. ciężko mi to mówić, ale lepiej będzie jak złożysz rezygnację. My z Kat wyjedziemy. Zaczniemy wszystko od nowa. Nie martw się. Zostaniesz dobre wynagrodzenie i załatwie ci nową pracę. Tak będzie lepiej. - Nawet nie wie jak strasznie się myli. Nigdy nie byłem dobry i nie jestem. Analizowałem jego słowa i doszłem do wniosku, że tak będzie dla nas dobrze.
-Ok. Zgadzam się.- Powiedziałem i spojrzał na mnie zaskoczony.
-Wiesz, że mógłbyś złożyć zeznania przeciwko Kat
- Powiedział smutnym głosem. Nie mogłem tego zrobić. Może zrobiła błąd, ale kto ich nie popełnia. I jest bardzo wrażliwa i krucha niż można przypuszczać więzienie by ja jeszcze bardziej zabiło.
-Wiem, ale także wiem, że te wyznania coś dadzą. Że coś się zmieni. Kat również Cię przepraszam. Powinnienem się wcześniej domyślić. Jakoś zaregować. Oddalenie się od tej Teraźniejszej przyszłości to odbry pomysł
. - Spojrzałem na obu.
-Dla nas wszystkich.-
Dokączyłem i Kat przytuliła się do mnie.




-Dziękuję i przepraszam byłeś najlepszym ochroniarzem. dziękuję.

-Również dziękuję i pamiętaj. - Teraz spojrzałem na Kat.
-Najważniejsze to być sobą i nigdy się nie zmieniaj.
- Teraz podszedłem do Edmunda.
-Dziękuję za wszystko.Mam nadzieję, że jeszcze się "zobaczymy" -Również tak myslę. Dziękuję. Zadzwonię jutro w sprawie pracy i twoim honorarium.-Przytulili się męskim uściskiem. Po czym wyszedł
em z domu.

Nie brał
em samochodu. Jutro go wezmę pomyślałem. Chciałem się przejśc, ochłonąc. Ten dzień a raczej noc wszystko zmieniła. Nigdy bym nie przepuszczał, że odejdę z pracy. I to jeszcze dzisiaj, kiedy rano normalnie rozmawialiśmy, żartowliśmy. Szedłem przed siebie. Zniknołem w ciemnym lesie. Chciałem skączyć ze sobą dawaniem bólu bliskim mi osobą. Wszyscy będą szczęśliwi. Moje rozmyślenia przerwał pisk i szczekanie psa. A to co zobaczyłem potem myślałem, że nie wierzę w to co widzę.

2 komentarze

  1. Wow, nie spodziewałam się takiego rozdziału. Nie wiedziałam, że Justin jest ochroniażem tej Katherine. W ogóle, co ona nawymyslała na Jusa, przeciez to oczywiste, że Jest niewinna. Całe szczęście to wszystko sie wykaśniło. Ooo, czyżby on teraz miał zostać ochroniażem Julii? Mmm, bedzie cholernie ciekawie. I w ogóle jeszcze ta sytuacja na sam koniec. Faktycznie, mówiłaś coś, że polubię psy, a tu prosze, szczekanie psa. To musi mieć jakis związek hehe. Ciekawe, co będzie jak oni się spotkają. Rozdział wsoniały, niesamowity i cudowny, a ja zyczę weny i czekam na kolejny z niecierpliwością ;*
    final-justice-jb.blogspot.com
    whatever-people-say-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny rozdział :-) Będę stałą czytelniczką. Przyznam szczerze, że bardzo zaciekawiła mnie ta fabuła :) Czekam na rozdział 3 ! ! ! :-)

    OdpowiedzUsuń